Poniedziałkowy tekst dykcyjny

Jerzy w jeżyn wierzył moc

Więc gdy przyszła ciemna noc

Chyżo mężnie w las pobieżył

(Las zaś rósł przy Białowieży)

Zebrał jeżyn pełną krużę

Zamrożone dodał róże

Po czym włożył to do dzieży

(Którą kupił był w Chodzieży)


Zzuwszy z stóp swych żółte ciżmy

Z żółcią zmieszał trochę piżma


Wrzucił garść źrzałego zboża


Urżnął żołądź ostrzem noża

Móżdżek żołny wrzepił kobrze

Różdżką strząsnął żebro bobrze

Żagwią żgnął gżegżółkę w pierze

Z etażerki dwa więcierze


Zdjął i piegżę w nie włożywszy

(Dziwak był to najprawdziwszy…)


Żółwie smażyć jął na rożnie

Gdy je podgrzał, wbił ostrożnie

Żółtko, wszystko zmieszał w dzieży

I rozdziawszy się z odzieży


Legł żarliwie na rogoży

O Północy żarcie spożył

Nadto, choć dziś to przeżytek

Gar żętycy zagryzł żytem

Z tym przesadził wszakże Jerzy


W krótce zszedł na jelit nieżyt

Zdążył jeszcze przestrzec zone


\”Nie żryj jeżyn, są skażone!\”

Lecz odpowiedz mi młodzieży

Przez jeżyny Jerzy nie żył?