Poniedziałkowe łamanie języka

Tyle badyli w tyle na tle badyli dyle.
Lojalna Jola lula ululanego Jula.
Pstry pstrąg pstryknął, drgnął, kaszlnął, parsknął i cierpliwie pełzał
Prot trzpiot, Piotra kmotr z łotrów łotr. Piotr łotr, łotrom kumotr. Jesiotr nura w Prut, a Piotr za nim w bród.
Jesionkę Jerzego jadły jadowite jedwabniki jeżdżąc jednożaglowym jachtem.
Niania Ani danie z bani niesie w dani pani Mani.
Gapa kapę ma w łapie, z kapy gapy coś kapie.
Kilki z kokilki wyszły na chwilkę, a wilki kilkom zjadły kokilkę.
Charon z chartem w chaszczach trzeszczy, chciałby chart chapnąć Charona, Charon z hukiem w hufcu charczy, chart huśtawkę huś przeskoczył.
Grzeszne grzęzawisko gulgotało guanem garbatych grzywaczy.
Raz żabka z Rabki dostała sapki, bo zamiast butków nosi w deszcz klapki.
Car carycę – córkę cacko całą noc ocucał chwacko.
Żółć z zazdrości zalała Zuzannę.
Świerszcz ćwierka, cierka cirka, a ćmy naszych czubatych czeć wrzaskliwym piskiem świergocą i ksykają.
Zziajany zięć z żądzy zziębnął, z źdźbła zżuł, zżarł i zżółknął.